NEWSBLOG
TU WARTO ZAGLĄDAĆ
ZAPRASZAMY DO KONTAKTU
Jesteśmy otwarci na wszelkie sugestie, pomysły i współpracę. Jeśli coś ciekawego dzieje się w okolicy, o czym warto wiedzieć, napisz do nas:
Niezależny portal poświęcony życiu społeczno-kulturalnemu w gminie Narew © 2024
polityka PRYWATNOŚCI
kontakt@widoknanarew.pl
Thank you for being here
Danke, dass Sie hier sind
Дякую за те, що ви тут
Dziękujemy, że tu jesteś
W ostatni poniedziałek września w sali konferencyjnej Gminnej Biblioteki Publicznej mieszkańcy Narwi dyskutowali o tym, na co przeznaczyć środki finansowe z funduszy sołeckich. Zebranie trzech narwiańskich sołectw, o którym już od pewnego czasu donosiły porozwieszane tu i ówdzie ogłoszenia, przyciągnęło – wraz z przewodzącymi mu sołtysami – zaledwie 21 osób. Temperaturę spotkania na pewno podniosła obecność Wójta Gminy Narew, Andrzeja Pleskowicza, który włączył się do debaty nad losem publicznych pieniędzy wydzielonych z budżetu gminy po to, aby głos i potrzeby mieszkańców mogły być bardziej słyszalne.
W praktyce samorządowej fundusz sołecki funkcjonuje od 2009 roku. Są to środki finansowe wyodrębnione z budżetu gminy, o których przeznaczeniu decydują bezpośrednio sami mieszkańcy danego sołectwa. Dzięki temu instrumentowi każdy z nas – o ile nie są nam obojętne choćby najbardziej przyziemne sprawy lokalne – może mieć wiążący wpływ na wydatki publiczne w swojej najbliższej okolicy. A pole manewru jest bardzo szerokie, bo pieniądze z funduszu sołeckiego wydać można na te zadania, które m.in. służą poprawie warunków życia mieszkańców i są spójne ze strategią rozwoju gminy. Czyli właściwie na wszystko.
Jednak taką szansę mają tylko mieszkańcy tych gmin, w których radni w odpowiednim terminie podejmą stosowną uchwałę o wydzieleniu funduszu sołeckiego w lokalnym budżecie. Ponieważ od paru dobrych lat narwiańska Rada jest na tym polu dość aktywna, zebrania wiejskie tego rodzaju stały się jednym z nieodzownych ogniw gminnego łańcucha decyzyjnego.
Przypomnijmy, że w samej Narwi sołectw jest trzy. Aktualnie każde z nich dysponuje funduszem oscylującym wokół kwoty 50 tys. zł. To wcale niemało, tym bardziej, że nasi sołtysi postanowili nie rozmieniać się na drobne, ale solidarnie połączyć siły i wraz z mieszkańcami wspólnie rozstrzygnąć, na jakie projekty przeznaczyć całą pulę tych środków.
Jeszcze przed rozpoczęciem obrad wiadomo było, że dla zainteresowanych sprawami publicznymi Narwian priorytetem jest obecnie rewitalizacja przystani kajakowej i budowa plaży. Chcemy połączyć wszystkie pieniądze z wszystkich funduszy i przeznaczyć je na dalszą modernizację terenu nad rzeką – mówi Sołtys Agnieszka Kamieńska. – Ten projekt jest bardzo potrzebny. Taką mamy piękną miejscowość i gdzież, żeby rzeka była tak zarośnięta... To po prostu parodia była. Teraz to już zupełnie inaczej wygląda.
A wygląda o niebo lepiej, bo wiele w tej kwestii zrobiono, głównie rękoma ochotników, którzy jeszcze niedawno, w ramach czynów społecznych, wykonali tytaniczną niemal pracę. Wysiłku tego w żaden sposób nie można zaprzepaścić. Już dzisiaj wyraźnie widać, jak zza horyzontu wyłania się całkiem urocza i estetyczna przestrzeń, która znów, choćby latem, tętnić będzie życiem i przywróci naszej rzece dawny blask. Plany są bardzo dobre – uważa Sołtys Henryk Smoktunowicz. – Już zaczęta robota, już tam krzaki wycięte, piach nawożony. Jeszcze za mało, także trzeba będzie dowieźć, wyrównać i coś w każdym razie z tego wyniknie.
Debatowano krótko, czasem nieco burzliwie. Jednak po około półgodzinnej dyskusji niemal zgodnie postanowiono, że środki z funduszy sołectwa Gnilica i sołectwa Osiedle zostaną przeznaczone na dalszą renowację przystani kajakowej i terenów nad Narwią, natomiast pieniądze z funduszu sołectwa Piaski zasilą dzieło dokończenia drogi przy ul. Młynowej.
Swojej satysfakcji z takiego rozstrzygnięcia nie kryje m.in. reprezentujący ostatnie z wymienionych sołectw, Henryk Smoktunowicz, dla którego obie te sprawy są bardzo bliskie: Zaczęliśmy budować plażę nad rzeką, no i jakoś trzeba wykorzystać ten pieniądz dla dobra ogółu mieszkańców, nie tylko mego sołectwa. Ale jestem z tego zadowolony, że nasza ulica będzie dokończona. Połączą się dwie ulice – Młynowa i Dąbrowskiego. Dobrze, że tak się stało.
Wydaje się jednak, że poniedziałkowe decyzje niekoniecznie ucieszyły obecnego na spotkaniu Wójta Gminy Narew, Andrzeja Pleskowicza. Pan Wójt najwyraźniej nie zalicza się do zwolenników wyodrębniania funduszy sołeckich z budżetu gminy. Jego zdaniem praktyki takie znacząco osłabiają potencjał inwestycyjny gminy, ponieważ rokrocznie wszystkim sołectwom trzeba wydzielić pewne kwoty, które wespół stanowią wcale niemałą sumę. Środki z gminnego budżetu ulegają więc pewnemu, kumulowanemu latami, rozproszeniu, a tak, pozostając niejako budżetowo scentralizowane, mogłyby popchnąć do przodu dużo bardziej angażujące finansowo i z założenia istotniejsze dla gminy projekty. Do tego typu inwestycji Wójt od lat konsekwentnie zalicza drogi, które, oprócz swojej utylitarności, są też jednym z doniosłych świadectw rozwoju, nowoczesności i prestiżu każdej gminy:
- Ludzie po drogach poruszają się na okrągło. I nie może ktoś mówić, że w Koźlikach nikt nie mieszka. Podobnie Radźki, Gorędy, Bruszkowszczyzna, Cimochy, Usnarszczyzna. Mamy jeszcze tego bardzo dużo. (...) Biorąc pod uwagę 48 wsi i rozpiętość pomiędzy Podoborwiskiem a Koźlikami – około 50 km – możemy skupić się na tym, co jest bardziej finansochłonne i co jest niezbędne. Przystań oczywiście jest bardzo ważna, jej kosmetyka, itd. Ale trzeba przecież stadion jeszcze ogrodzić, urząd gminy jest w fatalnym stanie wewnątrz, ośrodek kultury, sala widowiskowa na 200 osób... Gdybyśmy nie korzystali z funduszy sołeckich to byśmy mieli trzy budynki użyteczności publicznej. Za 8 mln zł byśmy zrobili tu perełkę. Ale niestety... – mówi wyraźnie niepocieszony Wójt.
Włodarz naszej gminy ma z pewnością swoje argumenty, którym trudno odmówić zasadności. Co więcej, nie chodzi tylko o twarde projekty i gminne tematy drogowe, ale również o to, że w powiecie hajnowskim praktyka wydzielania funduszy sołeckich jest niepopularnym, a nawet marginalnym instrumentem gminnej polityki budżetowej. Wójt zauważa, że poza Narwią i Czeremchą fundusz sołecki nie funkcjonuje tutaj nigdzie więcej. A to znak, że takie rozwiązania nie mają większej operatywnej wartości. Według Wójta rezygnacja z tego rodzaju narzędzi jest ważną cechą oszczędnej i świadomej gminy, która dzięki temu może inwestować więcej, lepiej i z większym splendorem.
Jednak według danych MSWiA, w 2023 roku, podobnie jak w roku poprzednim, 70% polskich gmin miało wydzielone fundusze sołeckie. To już na pewno nie jest marginalny odsetek. Liczby pokazują, że w skali całego kraju członkowie przeróżnych społeczności lokalnych chcą nie tylko jasno artykułować swoje własne potrzeby, ale również być podmiotami działań publicznych i decydentami w zakresie przynajmniej jakiegoś fragmentu gminnej polityki finansowej. Dla samorządności i demokracji to dobry sygnał, bo oznacza, że ludzie chcą się angażować, mieć poczucie sprawczości i realny wpływ na rzeczywistość. Choćby tę swoją najbliższą.
Wszystko zdaje się więc zależeć od punktu widzenia, celów, wizji, planów i perspektyw. A te Wójtowskie prawdopodobnie znacznie różnią się od tego, jak niektóre sprawy widzą sami mieszkańcy Narwi. Z doświadczenia wiemy, że żadna, bodaj najbardziej koncyliacyjna polityka i każdy wysłuchany głos nigdy wszystkich nie zadowolą. Póki co, w tej konkretnej konkurencji rozgrywanej pod szyldem funduszy sołeckich, tylko mieszkańcy mogą strzelać rzuty karne, a Wójt musi, chcąc nie chcąc, uznać wszystkie poprawnie strzelone gole, bo samorządowy VAR jest jasny, wyraźny i nie pozostawia żadnego marginesu na wątpliwości.
Zatem dalsze losy przystani kajakowej i przyszłej plaży są już właściwie przesądzone. Dzięki pieniądzom z funduszy narwiańskich sołectw i zaangażowaniu naszej społeczności projekt ten ma ogromną szansę stać się nową i efektowną wizytówką Narwi i okolic.
Przy okazji przypomnijmy, że w październiku planowany jest kolejny czyn społeczny nad rzeką. Być może na to wyzwanie odpowie więcej osób, w porównaniu do wątłej liczby obecnych podczas poniedziałkowych obrad. Wedle niektórych ogólnopolskich szacunków na takie zebrania przychodzi statystycznie co dziesiąty uprawniony mieszkaniec danego sołectwa. U nas niestety wskaźnik ten okazał się być łącznie przeszło pięć razy mniejszy.
Najbardziej rozczarowana tak niską frekwencją jest Sołtys Walentyna Iliaszuk. Z mojego okręgu przyszła tylko jedna osoba – przyznaje z nutką goryczy w głosie. – Wieszałam ogłoszenia, mówiłam, zapraszałam. Jeszcze zapraszałam na ten czyn... Wywieszałam na klatkach, pod nosem, ale nikomu nic nie trzeba. Jak jednemu coś trzeba, to przyjdzie...
- Zawsze tak jest na takich zebraniach. Staraliśmy się porozwieszać ogłoszenia, mówiliśmy ludziom, ale cóż... Każdy ma swoje życie i swoje priorytety – kwituje Agnieszka Kamieńska.
Obie Panie przyznają, że nie bardzo wiedzą, jak dotrzeć do mieszkańców i jak wzniecić żar obywatelskiego ducha. Bo przecież aktywność publiczna i zainteresowanie sprawami lokalnymi to kwintesencja samorządności, jeśli nie barometr rozwiniętej świadomości obywatelskiej, która wydaje się być nieodzowna dla każdej dobrze prosperującej demokracji.
Jednak chyba rzeczywiście mamy różne priorytety i święte prawo do ich wyboru. Nikogo od czci i wiary za to odsądzać nie można. Na razie wystarczy, że w Narwi działa dzisiaj posiadająca wsparcie lokalnych liderów mocna grupa aktywistów, która chce angażować się w doceniane przez naszych mieszkańców inicjatywy.