NEWSBLOG
TU WARTO ZAGLĄDAĆ
ZAPRASZAMY DO KONTAKTU
Jesteśmy otwarci na wszelkie sugestie, pomysły i współpracę. Jeśli coś ciekawego dzieje się w okolicy, o czym warto wiedzieć, napisz do nas:
Niezależny portal poświęcony życiu społeczno-kulturalnemu w gminie Narew © 2024
polityka PRYWATNOŚCI
kontakt@widoknanarew.pl
Thank you for being here
Danke, dass Sie hier sind
Дякую за те, що ви тут
Dziękujemy, że tu jesteś
Chociaż nie pochodził z Narwi, ani nawet nigdy w niej nie mieszkał, wywodzą się od niego m.in. dzisiejsi narwiańscy Czerniakiewiczowie, Żakiewiczowie, Gromotowiczowie, Pleskowiczowie, Smoktunowiczowie, Jakubowscy, Rusaczykowie czy Siemieniukowie. W XIX-wiecznej ziemi narewskiej uchodził za jedną z najbardziej wpływowych i rozpoznawalnych postaci. Świadczy o tym chociażby fakt, że pochowano go w środku Narwi, na terenie starej unickiej nekropolii i to w czasach, kiedy od prawie dekady funkcjonował już obecny cmentarz prawosławny. Na spoczynek w starym miejscu trafiały wówczas tylko najbardziej zasłużone dla tutejszej społeczności osoby.
Jak wskazują cerkiewne spisy ludności Narwi i okolic z końca XIX wieku, Siemion Kondratiew Kononiuk (gwar. Семён, Semen, pol. Szymon, hebr. Symeon, ros. Симео́н) przyszedł na świat w 1819 roku. O jego ojcu, Kondracie Pawłowiczu Kononowiczu, wiemy jedynie, że będąc świadkiem drugiego i trzeciego rozbioru Polski, mógł zachować w pamięci przynajmniej strzępy czasów panowania króla Poniatowskiego.
Wedle niektórych poszlak, ród Kononowiczów, który z czasem przyjął nazwisko Kononiuk, przywędrował tu z terenów dawnej Rosji, osiedlając się następnie w Ochrymach. I na tych właśnie ziemiach, urodzony w 1781 roku ojciec Siemiona, zdążył jeszcze doczekać się od niego przynajmniej trójki wnucząt, zanim zmarł dokładnie 13 marca 1854 roku
Tymczasem o matce, poza skąpą informacją, że nazywała się Ewa Pawłowna i przyszła na świat gdzieś w okolicach uchwalenia Konstytucji majowej, nic więcej nie wiadomo. Może oprócz tego, że wraz z mężem doświadczyła błogosławieństwa przynajmniej pięciorga dzieci.
Ze starych metryk łosińskich wynika bowiem, że Siemion dorastał u boku trzech braci: Romana, Jana i Józefa oraz najmłodszej z całej piątki, siostry Marii. Na temat losów tej ostatniej zachowane księgi milczą, za to bracia figurują w nich jako stateczni mężowie i ojcowie. Opuściwszy dom rodzinny, mieli osiedlić się m.in. w Rybakach, Makówce, Porosłym i po drugiej stronie Puszczy Ladzkiej.
O wczesnych latach i młodości Siemiona nie wiemy właściwie nic, poza tym, że najpewniej przed 1845 rokiem pojął za żonę niejaką Paraskiewę Łukianową, urodzoną w 1823 roku, a zmarłą 1 stycznia 1905 roku. Kim zaś była owa Paraskiewa i skąd pochodziła, trudno powiedzieć.
Doczekał się z nią w każdym razie dziewięcioro dzieci – Aleksandry (1845), Marii (1850), Łukasza (1851), Julianny (1856), Jana zwanego Janeczkiem (1857), Elżbiety (1859) i jeszcze trzech synów: Joachima, Klemensa i Antoniego, których istnienie owiane jest tajemnicą.
Oprócz żony i dzieci, prawie całe swoje dorosłe życie związał z uroczyskiem Podwaśki, usytuowanym nieopodal wsi Waśki, gdzie osiadł, wrósł korzeniami i pozostał do końca swoich dni.
Ale kim tak naprawdę był Siemion Kondratiew Kononiuk? Jakie ślady odcisnął w narwiańskim, wciąż nie do końca odkrytym mikrokosmosie dziewiętnastego stulecia? Jaką historię pozostawił Narwi i okolicom człowiek, którego prochy spoczywają w cieniu dawnej narwiańskiej kaplicy pod ozdobnym krzyżem koronkowej roboty, jakiej próżno by szukać na grobach jakiegokolwiek innego cmentarza w okolicy?
Postanowiliśmy przeprowadzić małe dochodzenie. (A zainteresowani tematem niech koniecznie sprawdzą swoje linie rodowe, bo być może jest to również ich praojciec).
Strelec czyli strzelec
Wśród kilku pamiątek po Siemionie do dzisiaj zachowała się stara, mosiężna blaszka z dwugłowym orłem i ciągnącym się dookoła, wytłoczonym w cyrylicy ozdobnym napisem. Na pierwszy rzut oka wygląda jak klamra od pasa.
Okazuje się, że ten specyficzny przedmiot, który przetrwał co najmniej 150 lat, to dawny "identyfikator funkcjonariusza służb mundurowych". Współcześnie moglibyśmy porównać go do odznaki policyjnej albo nawet gwiazdy szeryfa, ponieważ emblemat tego rodzaju noszono na piersi, aby nikt nie miał wątpliwości co do szczególnych uprawnień jego właściciela.
Nie ulega wątpliwości, że Siemion Kononiuk służył w tzw. straży leśnej (ros. Лесная стража), organizacji rządowej powołanej przez cara do ochrony lasów państwowych. W szeregi tej dość specyficznej służby mogli wstępować jedynie wolni chłopi lub najbliżsi krewni emerytowanych urzędników niższego szczebla, zatem najprawdopodobniej wywodził się z którejś z tych dwóch kategorii. A ponieważ wśród innych ważnych kryteriów nacisk kładziono na przykładną postawę i nieposzlakowaną reputację, zarówno wśród ludu, jak i w oczach władzy musiał cieszyć się nienaganną opinią.
Żółta, mosiężna odznaka należąca do Siemiona Kononiuka. W środku dwugłowy orzeł z trzema koronami, jabłkiem i berłem – godło XIX-wiecznego imperium rosyjskiego. Wokół napis: "Казенный Лесной Объездчик". (Źródło: prywatne zbiory Aliny i Jana Kononiuków).
W pokoleniowej pamięci rodziny Czerniakiewiczów z Narwi przetrwało ponadto wyraziste wspomnienie o Siemionie Kondratiewie, którego w całym narwiańskim mieście i jego okolicach powszechnie nazywano strelcem, czyli strzelcem. Co do tego, że posiadał standardową broń strzelecką, nie ma najmniejszych wątpliwości. Od 1839 roku straż leśna funkcjonowała jako część armii carskiej, nazywanej oficjalnie "Korpusem Leśniczych" (ros. Корпус лесничих), stąd też broń palna stanowiła integralny element wyposażenia każdego strażnika.
Nie wiadomo, kiedy rozpoczął swoją leśną służbę. Być może stało się to jeszcze w I połowie XIX wieku. Jednak z całą pewnością typowym żołnierzem nie był. Funkcja, którą sprawował, zawierała się w trzech wyrytych na jego odznace, dość zagadkowo brzmiących słowach: "Казенный Лесной Объездчик", czyli...
Kazzionyj Lesnoj Objezdczyk
W języku polskim próżno szukać dlań zgrabnego odpowiednika, bo w najlepszym razie wyszedłby nam: państwowy leśny objeżdżacz (?). O wiele lepiej pasuje tu angielski patrolman, sugerujący kogoś, kto jako funkcjonariusz państwowy patroluje i objeżdża – w tym przypadku teren leśny [4].
I tym właściwie trudnił się Siemion – jako strzelec konny objeżdżał wyznaczony odcinek lasu, odbierał meldunki od podległych sobie i bezpośrednio nadzorujących las strzelców pieszych, a następnie składał sprawozdania "leśnikom" wyższego szczebla. Zdarzało się, że raportów wymagano tylko i wyłącznie w formie pisemnej. Możliwe zatem, że opanował rzadką, jak na owe czasy – przynajmniej w środowiskach wiejskich – umiejętność czytania i pisania.
Na swój kawałek chleba musiał jednak ciężko zapracować. Jego służba nie podlegała żadnym regulacjom czasowym – zdarzało się, że w siodle swojego konia spędzał 24 godziny na dobę, tropiąc kłusowników, walcząc z nielegalnymi wycinkami, a nawet ścigając ukrywających się w lesie przestępców.
Jednak za trudy, niedogodności i męki, a nawet narażanie życia, państwo wynagradzało co najmniej przyzwoicie. Oprócz rocznej pensji, której część pochłaniał zakup mundurów i utrzymanie wierzchowca, każdy strażnik dostawał dom usytuowany na chronionym przez siebie terenie, gdzie zamieszkiwał wraz z rodziną, a do tego działkę, której powierzchnia, jak podają niektóre źródła, mogła niekiedy sięgać nawet dwudziestu dziesięcin skarbowych (około 21 ha). Z biegiem czasu dokładano jeszcze jakieś drobne grunty [1].
W ten oto sposób Siemion trafił na Podwaśki. Najprawdopodobniej otrzymał je od państwa jako przydział w ramach swojej służby leśnej.
Podwaśki
Ów przylegający do wsi Waśki przysiółek, który z biegiem czasu zaczęto nazywać uroczyskiem, mógł wcześniej należeć do zubożałego szlachcica, Józefa Łowickiego, zamieszkującego wieś w XVIII i XIX w. Wymienia go w swojej epokowej "Historii parafii rzymskokatolickiej...", ks. Zbigniew Rostkowski, portretując jako dobrodzieja narwiańskiego kościoła, który wielokrotnie wspierał jego remonty [3].
A o tym, że ziemia ta miała najprawdopodobniej jakiś "szlachecki rodowód", przekonuje chociażby wiejska tradycja obecna w Waśkach, a żywa jeszcze zapewne w latach 80-tych ubiegłego stulecia, kiedy zlokalizowane we wschodniej części wsi, Podwaśki, określano "szlachtą", w przeciwieństwie do części zachodniej, nazywanej "garncarzami" [2].
Trudno powiedzieć, w jaki sposób uroczysko znalazło się w rękach państwa. Być może w grę wchodziła powszechna w tamtym okresie konfiskata majątków prywatnych i kościelnych. A ponieważ rzekomy właściciel Podwasiek był też ojcem Macieja Łowickiego, znanego w całej Guberni Grodzieńskiej literata i lekarza, którego za antycarską działalność spiskową zesłano na Syberię, mogły one przejść pod zarząd cara właśnie w wyniku konfiskaty. Jednak to tylko luźna i dość daleko idąca hipoteza.
Tak czy inaczej, być może już w I połowie XIX stulecia uroczysko za Waśkami trafiło do Siemiona i do dzisiaj – nazywane w niektórych okresach Kononiukami [5] – pozostaje własnością jego potomnych w linii męskiej.
Prawdopodobnie najstarsze zdjęcie domu Siemiona Kononiuka na Podwaśkach. (Źródło: ze zbiorów Aliny i Jana Kononiuków)
Aktualny widok na dom. Obecnie z dobudowaną częścią i po wieloletnich renowacjach.
W przestronnym obejściu zachowało się kilka obiektów dawnej "małej infrastruktury", m.in. ten stary, bardzo oryginalny i być może najwyższy w całej gminie Narew żuraw studzienny.
"Letnia kuchnia" – częsty element dawnych gospodarstw. Ta, znajdująca się w byłej osadzie strażniczej na Podwaśkach, na pewno pamięta czasy przedwojenne, a może i początek XX wieku.
Za zasługi
Wśród potomków Siemiona przetrwała ponadto żywa, przekazywana z pokolenia na pokolenie pamięć o 50 hektarach ziemi, które pradziad miał otrzymać od cara za bliżej nieokreślone zasługi. Do naszych czasów zachowało się w dodatku niepodważalne świadectwo tych wydarzeń – akt lub część aktu nadania ziemi z wyodrębnionymi na mapkach i opisanymi nadziałami gruntowymi, sporządzony w grudniu 1869 roku przez Grodzieńską Komisję Lustracyjną. Przechowanemu w starej szafie na Podwaśkach unikatowemu dokumentowi szczęśliwie udało się przetrwać dwie wojny światowe, w tym wymuszoną przez Niemców rozbiórkę domu.
Za co tak naprawdę Siemion dostał rozległe połacie wielkości średniego gospodarstwa rolnego? Być może miało to związek z wielką reformą straży leśnej, która na mocy dekretu z czerwca 1869 roku przestała być częścią wojska, przeobrażając się wyłącznie w strukturę cywilną. Wysłużeni żołnierze różnych szczebli Korpusu Leśniczych zyskiwali prawo do nadzielenia gruntami.
Inny trop wiedzie do carskiej reformy uwłaszczeniowej (1864). W tym czasie nie tylko chłopi, ale również strażnicy leśni mogli ubiegać się o przyznanie ziemi na własność, chociaż ich roszczenia często były odrzucane [6]. Ponieważ jednak w rodzinie Kononiuków zachowało się jaskrawe wspomnienie o zasługach pradziada, które przez dziesiątki lat kolejnym pokoleniom tłumaczyły genezę nadanej ziemi, bardziej prawdopodobnym jest, że uposażono go za wieloletnią służbę w straży leśnej bądź jakieś związane z nią inne dokonania.
Nie da się też wykluczyć, że mógł awansować w lokalnych strukturach leśnych, zakończyć konne wędrówki po lasach i sam zaczął odbierać sprawozdania od podległych sobie objezdczyków. Ale to raczej mało prawdopodobne, bo w takim przypadku musiałby dobić się jakiegoś stopnia oficerskiego. O tym zaś, jak wyglądało jego dalsze "życie zawodowe", nie wiemy właściwie nic.
Akt lub część aktu nadania ziemi z 1869 roku, zawierającego spis ziem, z mapką i legendą. Napis u góry wskazuje na uroczysko Podwaśki w Guberni Grodzieńskiej, w powiecie bielskim i włości Łosinka. W dokumencie wymienione zostały jeszcze: Chrabostówka, Kutowa i Kuraszewo. Obecnie znajduje się w prywatnych zbiorach Aliny i Jana Kononiuków.
Przez bramy szkół
W każdym razie po 1869 roku majątek, a wraz z nim społeczna ranga Siemiona, wzrosły. Zyskał status osoby zamożnej, dysponującej wystarczającym zasobem ziemi, żeby zarówno sobie, jak i swojej rodzinie zapewnić całkiem godziwą egzystencję. A to dalej mogło rozbudzać jego aspiracje. Szczególnie te, projektowane na dzieci, w których być może pokładał nadzieję osiągnięcia tego, czego sam nie był w stanie.
Niewykluczone, że z tej właśnie przyczyny swego najstarszego syna, Łukasza, wysyła w początkach lat 70-tych do prestiżowej Konstantynowskiej Szkoły Wojskowej w Petersburgu. Nawet jeśli nauka w tego typu placówkach była w całym cesarstwie bezpłatna i otwarta dla przedstawicieli wszystkich warstw społecznych, w edukację Łukasza Siemion musiał zainwestować dużo wcześniej. Żeby bowiem sprostać wymaganiom Konstantynowskiego Ucziliszcza, należało z dobrymi wynikami przejść już pewną ścieżkę kształcenia i zdobyć podstawowe przeszkolenie wojskowe [7].
A to znów sugeruje, że Siemion nie mógł być prostym analfabetą, niezdolnym do czytania zarówno liter, jak i reguł, konwencji i oczekiwań, na których wznosiły się fundamenty ówczesnego świata. Bez pewnego poziomu inteligencji i ambicji na pewno nie przyszłoby mu nawet do głowy, aby otworzyć przed synem drzwi do jednej z najlepszych w tym czasie uczelni wojskowych w całym imperium.
Sam osobiście też mógł wykształcenie bardzo sobie cenić albo przynajmniej rozumiał jego rosnącą rolę, nawet jeśli aspiracje z tym związane tyczyć się miały wyłącznie jego męskich potomków. Ale być może już wtedy zaczęła wyradzać się w tym kierunku pewna szczególna misja rodzinna, którą ów wysłany na naukę do Petersburga syn, wzniesie wkrótce na kolejny poziom. Jego córka bowiem, a wnuczka Siemiona, Helena po mężu Wiewiórska, ukończy studia na Wydziale Prawnym i zostanie pierwszą w historii Polski kobietą wpisaną na listę adwokacką (!). A o jej bracie rodzonym, Konstantym Kononowie, chociaż nie aż tak sławnym, wspomina się do dzisiaj w niektórych opracowaniach poświęconych armii. Brzmi to może niewiarygodnie, ale wnuki strelca z Podwasiek swoimi barwnymi życiorysami dosłownie budowały kawałek wielkiej historii międzywojennej Polski.
Tymczasem inne jego latorośle również podążą w kierunku oświaty, torując swoim dzieciom drogę do nauki. Może nie tak spektakularnej, jak studia w Petersburgu, ale w ścisłych początkach XX w., kiedy edukacja była jeszcze przywilejem zarezerwowanym raczej tylko dla wybranych, nawet dwuletnia szkoła przyklasztorna, którą ukończyła inna z wnuczek Siemiona, Eudokia Kononiuk, jawiła się jako ważne, przynajmniej na tym etapie życia, osiągnięcie. Szczególnie dla dziewcząt z podnarwiańskich wsi, które codziennie dookoła słyszały, że dla dieuczyny do szkoły ne treba iti, bo i tak bude kudelu praści.
Ponad ów szklany sufit z jeszcze większym impetem przebiły się dwie inne panny Kononiukówny, Agata i Natalia, skądinąd siostry Eudokii. Pierwszą – żonę późniejszego burmistrza narwiańskiego, Andrzeja Smoktunowicza – przygotowanie szkolne doprowadziło do zawodu nauczycielki, który wykonywała w międzywojennej Narwi, pisząc zapewne, ramię w ramię z małżonkiem, wyrazisty fragment dziejów naszego miasta. Podobnie Natalia, zaślubiona wkrótce komendantowi narwiańskiej policji, Józefowi Krzychowi, rozszerzywszy dzięki edukacji swoje horyzonty, doskonale rozumiała, że w "nowych czasach" świadectwo ukończenia szkół to przepustka zarówno do życia bardziej oświeconego, jak i otwierającego cenione na drabinie społecznej, awanse. Dodajmy krótko, że dość ciekawą ścieżkę kształcenia przejdzie później ich syn – żołnierz armii Andersa, Edward Krzych, który, pomimo burzliwych czasów wojny, ukończy Szkołę Podchorążych Kawalerii we włoskim Gallipoli i polskie gimnazjum ogólnokształcące w Wielkiej Brytanii.
Można zatem odnieść wrażenie, że ten właśnie pierwiastek edukacyjny albo nawet ziarno, które strażnik lasu zasiał w glebie życia swoich dzieci, wydało – przynajmniej w niektórych gałęziach jego rodu – bujny plon, ukorzeniający się z biegiem czasu jeszcze głębiej w rodzinnych tradycjach, zbiorach wartości i systemach przekonań. Nie dziwi więc, że w dalszych pokoleniach część jego potomków zostanie lekarzami, profesorami i wykładowcami na elitarnych uczelniach, a ich nazwiska przewiną się wielokrotnie na kartach książek i czasopism naukowych.
Helena Wiewiórska (1888-1967), wnuczka Siemiona Kononiuka, a obecnie jedna z kobiecych ikon palestry polskiej z ulicą swojego imienia znajdującą się w Zgierzu i jej brat Konstanty Łukicz Kononow (1892-1988), oficer wojska II Rzeczypospolitej.
Świadectwo szkolne z 1912 roku, należące do innej wnuczki Siemiona, Eudokii Iwanownej, która odbyła dwuletni kurs w szkole działającej przy prawosławnym klasztorze żeńskim w Krasnymstoku (obecnie Różanystok). Źródło: zbiory Aliny i Jana Kononiuków.
Wnuczki Siemiona: (od lewej) właścicielka świadectwa, Eudokia Kononiuk (1892-1976, po mężu Nikonowicz). Obok Agata Smoktunowicz z d. Kononiuk (1895-1987), nauczycielka i żona narwiańskiego burmistrza, Andrzeja Smoktunowicza (1896-1945).
Zachowane zdjęcia z wojennego szlaku i świadectwa ukończenia szkół należące do Edwarda Krzycha, uczestnika bitwy pod Monte Cassino – prawnuka Siemiona, syna Natalii Krzych z d. Kononiuk (ur. 1898) i komendanta policji w Narwi, Józefa Krzycha (1900-1946).
Być może jedyne zachowane zdjęcie bezpośredniego potomka Siemiona. Syn – Jan Kononiuk zwany Janeczkiem (1857-1935) na schodach cerkwi w Narwi. I połowa XX wieku. Ojciec m.in. Eudokii, Agaty i Natalii. (Źródło: zbiory Aliny i Jana Kononiuków).
Wnuki Siemiona i synowie Jana: (od lewej) Daniło Kononiuk (1882-1972) i Grzegorz Kononiuk (1904-1931). Najprawdopodobniej lata 20-te XX wieku. (Źródło: zbiory Aliny i Jana Kononiuków).
Wnuki Siemiona i synowie Jana: (od lewej) portret Nikifora Kononiuka (ur. 1884) i pamiątka ze służby w wojsku carskim należąca do Pawła Kononiuka (ur. 1887). Fotografia wykonana przed 1918 rokiem. (Źródło: zbiory Aliny i Jana Kononiuków).
Wnuki i prawnuki Siemiona rozproszyły się po regionie, kraju i świecie. Na Podwaśkach zdecydował się pozostać syn Jana, Gabriel Kononiuk (1901-1969), który przejął byłą osadę strażniczą. Dzisiaj posiadłość należy do jego wnuka, Jana Kononiuka i jego małżonki, Aliny (Źródło: zbiory Aliny i Jana Kononiuków).
W czterech ścianach
Wracając tymczasem do Siemiona, o prywatnej stronie jego życia i relacjach z najbliższymi nie wiemy zbyt wiele. Zapisy metrykalne wskazują, że z członkami macierzystej rodziny mógł utrzymywać dość serdeczne stosunki. W 1881 roku, mając 62 lata, ochrzcił Mikołaja, jednego z wnuków swego starszego brata, Romana. A nie był to raczej, jak podejrzewamy, jedyny taki akt, zaświadczający o pielęgnowaniu więzi z krewnymi.
Wśród żyjących jego potomków po dziś dzień zachowały się jeszcze dwie historie z jego życia. Pierwsza, nosząca znamiona rodzinnej legendy, dotyczy rzekomego brata lub bliskiego członka rodziny, który miał zbrojnie wystąpić przeciwko pracodawcy strażnika i zasilić szeregi powstańców styczniowych. Być może z tego tytułu rodzinę podzielił jakiś poważny konflikt ideologiczny.
Niemniej, identyfikacja tożsamości owego krewnego nastręcza wielu kłopotów. Możliwe, że to jedynie mit rodzinny lub wytwór pamięci i wyobrażeń, chociaż niewykluczone, że ukształtowany w oparciu o strzępy przeszłych opowieści, zawierających jakąś iskierkę prawdy.
Drugiej, o wiele lepiej udokumentowanej historii, udało się ocaleć dzięki przekazywanym z pokolenia na pokolenie wspomnieniom potomków najstarszej córki Siemiona, Aleksandry. Z pierworodnym dzieckiem utrzymywał bowiem dość problematyczną relację. Na tyle trudną i pełną napięć, a jednocześnie przepełnioną żywym kolorytem rzeczywistych losów i przeżyć dawnych mieszkańców gminy Narew, że postanowiliśmy poświęcić jej osobne miejsce.
W domu po Siemionie zachowały się do dzisiaj takie oto stare, masywne drzwi z charakterystycznym układem geometrycznym. Przed wojną, w różnych wersjach, często spotykane w gminie Narew.
Ten mebel w kształcie pokojowego kredensu, też stał w domu na Podwaśkach od zawsze, a przynajmniej, od kiedy pamiętali najstarsi, znani współczesnym, krewni. Misterne zdobienia, wykończenia krawędzi, zastosowane dodatki i materiał wskazywałyby na wysoki status społeczny jego pierwszych posiadaczy.
Złota ikona Jezusa z otwartym sercem. Rodzaj typowo unickiej ikonografii, łączącej elementy łacińskie z tradycjami kościoła wschodniego. Obraz pochodzi prawdopodobnie z XIX wieku, być może z połowy stulecia. Albo nawet jeszcze z czasów sprzed soboru połockiego (1839), kiedy rozpoczął się proces konwersji unitów z Narwi i okolic na prawosławie. Na tę ikonę spoglądał codziennie Siemion Kononiuk, jeśli sam jej tutaj nie sprowadził.
Siemion Kondratiew Kononiuk umiera 25 listopada 1895 roku w wieku 76 lat. Zapada decyzja, że zostanie pochowany na starym cmentarzu unickim w Narwi, usytuowanym niedaleko rynku. Od ponad 8 lat nikogo tam prawie nie grzebią, bo po drodze na Bielsk Podlaski działa już duży i przestronny cmentarz prawosławny. Dla strzelca z Podwasiek robią jednak wyjątek, a stara nekropolia przeobraża się w miejsce spoczynku najbardziej zasłużonych osobistości z Narwi i okolic, przynajmniej tych reprezentujących świat wschodniochrześcijański.
Mogiłę usypano w bezpośrednim sąsiedztwie ołtarza starej, nieistniejącej już cerkwi pw. Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Prawdopodobnie jeszcze w XIX stuleciu nad grobem pojawił się efektowny krzyż w stylu łacińskim, z szeregiem quasi-gotyckich elementów dekoracyjnych, wyobrażeniami cherubinków i rzadkim jeszcze wtedy, zlatynizowanym wizerunkiem rozpiętego Chrystusa.
Owo dzieło sztuki cmentarnej ufundowali dwaj tajemniczy synowie Siemiona – Joachim i Klemens. Przytwierdzona do krzyża tabliczka z inskrypcją wciąż pozostaje jedynym świadectwem istnienia obu braci.
Miejsce pochówku Siemiona Kononiuka na zabytkowym cmentarzu pounickim w centrum Narwi skrywa się obecnie za małą kapliczką, wzniesioną na pamiątkę cerkwi pw. Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Krzyż wykonano na zamówienie, być może w Zabłudowie. To jeszcze jeden dowód na status społeczny Siemiona. W tamtym czasie takie krzyże stawiano najczęściej na grobach prawników, lekarzy i wojskowych.
"Miej Panie w opiece duszę sługi Twego, Simeona Kononiuka, zmarłego 25 listopada 1895 roku w wieku 76 lat. Jego dzieci: Joachim i Klemens".
W czasach bardziej nam współczesnych dobudowano nagrobek i dołączono tablicę upamiętniająca zmarłą 1 stycznia 1905 roku Paraskiewę, małżonkę Siemiona (od prawnuków).
Na zakończenie
W najgłębszych zakamarkach nadnarwiańskiej pamięci, do której da się jeszcze dotrzeć dosłownie ostatnim rzutem na taśmę, wciąż tli się wspomnienie o wielkiej estymie, jaką Siemiona Kondratiewa Kononiuka darzono w całej okolicy. Podobnie, w zachowanych po dziś dzień wykazach ludności parafii narwiańskiej z lat 80-tych i 90-tych XIX stulecia, on i jego najbliższa rodzina za każdym razem wymieniani są na pierwszym, najczcigodniejszym miejscu kolumny podpisanej "Waśki".
To nie przypadek, a raczej namacalny wyraz szacunku współczesnych. I nie sądzimy, żeby był to jedynie efekt autorytetu wymuszonego strachem przed reprezentowaną przez niego władzą. Owszem, to też zapewne miało jakieś znaczenie. Z człowiekiem, który posiadał istotny zakres kontroli nad lasem i związane z tym pole wpływów, liczono się niewątpliwe.
Ale jako jeden z nielicznych w okolicy, uzbrojonych carskich "czynowników" w mundurze, wyraźnie wybijał się ponad chłopską monotonię, mieszczańską rutynę i mocno wyblakłe już sztandary odchodzącej w zapomnienie szlachty. Ze świadectw i pamiątek, a szczególnie z tych skąpych wprawdzie wspomnień i opowieści, które przetrwały próbę czasu, wyłania się postać inteligentna, racjonalna, o silnym charakterze, pewnej ambicji, uporze, wychodząca poza utarte schematy i krocząca – być może dzięki swojej nietypowej roli w układzie lokalnym – dużo rzadziej uczęszczanymi ścieżkami; nawet jeśli ostatecznie głęboko przywiązana do swojego wizerunku, pozycji i zewnętrznych oznak statusu.
Dzisiaj być może niektórzy zobaczą w nim niewiele więcej ponad carskiego lojalistę. Inni dostrzegą jednego z pierwszych na terenie naszej gminy pionierów nowoczesnego leśnictwa, który wiódł życie wypełnione służbą na rzecz narwiańskich lasów i całej tutejszej społeczności. A jeszcze inni doszukają się inspirującego przykładu małej kariery, jaką zrobił człowiek z gminu, który, pomimo skromnych początków, potrafił – głównie dzięki jakościom swojego charakteru – wtopić się w zastany świat i wycisnąć z niego tyle, ile w danych warunkach był w stanie.
My zaś widzimy przede wszystkim naszego narwiańskiego przodka – fascynującego zresztą, bo jednego z najodleglejszych historycznie i najlepiej udokumentowanych genealogicznie. Nie mamy wątpliwości, że pewien (i to wcale niemarginalny), odsetek współczesnych mieszkańców gminy Narew, dzieli z nim jakąś pulę wspólnych genów, a być może jeszcze odciśniętą na trajektoriach rodzinnych losów, wspólną historię, chociaż dawno już pogrzebaną w piaskach czasu.
Ale nawet jeśli tamte ślady zostały nieodwracalnie zatarte, po Siemionie Kondratiewie wciąż pozostało wiele tych, jeszcze niezasypanych i głęboko wrytych w historię tej ziemi. Wystarczająco wiele, żeby nie tylko las nad Narwią pamiętał jego imię.
Bardzo dziękujemy Państwu Alinie i Janowi Kononiukom z Podwasiek za udostępnienie wszystkich zachowanych materiałów, przedmiotów i pamiątek rodzinnych.
Przypisy:
[1] В. Цветков. Наш лес до и после революции 1917 года / В. Цветков // Рассвет (Суземский р-н).- 2022.- 1 марта (№ 16). – С. 3; 10 апреля (№ 30). – С. 3, 4-- Охрана и защита леса.
[2] J. Szumski, Maciej Łowicki (1816-1900). Dzieciństwo i lata szkolne, "Białostocczyzna" 1987, Nr 4(8).
[3] ks. Z. Rostkowski, Dzieje parafii rzymskokatolickiej w Narwi, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2023.
[4] P. Dubrowski, Dokładny słownik rusko-polski, Nakład Ferdynanda Hosick, Warszawa 1877.
[5] M. Kondratiuk, Nazwy geograficzne i osobowe Białostocczyzny, Fundacja Księcia Konstantego Ostrogskiego w Białymstoku, Białystok 2016.
[6] J. Szumski, Uwłaszczenie chłopów w północno-wschodniej części Królestwa Polskiego 1846-1871, Archiwum Państwowe w Białymstoku, Białystok 2002.
[7] A. H. Гребенкин, Правила приема в военно-учебные заведения российской Империи в 1863-1917 гг, «История и археология», Nr 1, 2013.