NEWSBLOG

ZAPRASZAMY DO KONTAKTU

 

Jesteśmy otwarci na wszelkie sugestie, pomysły i współpracę. Jeśli coś ciekawego dzieje się w okolicy, o czym warto wiedzieć, napisz do nas:

Niezależny portal poświęcony życiu społeczno-kulturalnemu w gminie Narew © 2025

kontakt@widoknanarew.pl

Thank you for being here

Danke, dass Sie hier sind

Дякую за те, що ви тут

Dziękujemy, że tu jesteś

Ludowy Norwid z Narwi: wiersze Piotra Smoktunowicza

30 grudnia 2035

Syn Stefanii i Jerzego Smoktunowiczów, brat Bronisławy Ostaszewskiej, pierwszej narwiańskiej zawodowej położnej. Jeden z nielicznych autorów wierszy o tematyce związanej z naszym miasteczkiem. Był żołnierzem, jeńcem, pracownikiem fabryki, a przede wszystkim mimo życia na dalekiej obczyźnie na zawsze pozostał narwianinem. Dzięki uprzejmości jego siostrzenicy, Pani Joanny Jaśkiewicz, publikujemy dwa dłuższe utwory jego autorstwa, które przeleżały w szufladzie przynajmniej 70 lat.

 

Piotr urodził się w 1910 roku w Narwi. Już od najmłodszych lat przejawiał talent do rysunku i szeroko pojętej plastyki. Nauczyciele szybko dostrzegli, z jaką swobodą operuje kreską, jak trafnie dobiera kolory i jak twórczo potrafi odwzorowywać rzeczywistość. Wrażliwy, kreatywny, obdarzony wyobraźnią, istotnie wyróżniał się na tle swoich rówieśników.

 

Do muzyki też go ciągnęło. A ponieważ ujawniał smykałkę do majsterkowania, własnoręcznie zrobił kilka instrumentów, m.in. mandolinę, skrzypce i gitarę, których podstawy gry opanował sam.

 

Niebawem sięgnął po słowo – zaczął pisać wiersze. Z całą pewnością kiełkował i kwitł w nim, domagający się ujścia bogaty świat uczuć, który zdawał się szukać dla siebie również formy werbalnej.

 

Jednak swojej poezji nie tworzył systematycznie, z jakimś konkretnym zamysłem wewnętrznym. Nie wynikała ona więc ze świadomie obranej drogi twórczej. Rodziła się raczej z autobiograficznego impulsu – z chwilowych uniesień, przeżyć i sentymentów odczuwanych tak intensywnie, że nie mógł i nie chciał zatrzymywać ich dla siebie. Chwytał wtedy za kartkę i pisał, pozwalając słowom płynąć swobodnie, bez ich dobierania, czy ważenia, w każdym razie z wiarą, że prawda o sobie uchwycona w danej chwili sama odnajdzie właściwy kształt.

 

Piotr Smoktunowicz zapowiadał się na aktywnego twórcę – przynajmniej tego naszego, narwiańskiego, który być może wniósłby do lokalnej kultury istotny, a nawet unikalny dorobek artystyczny. Niemniej, dramat II wojny światowej i emigracja nie pozwoliły mu w pełni rozwinąć skrzydeł.

 

Najpierw los rzucił go w sam środek walk kampanii wrześniowej. Brał udział m.in. w obronie Warszawy. Stamtąd pod koniec września 1939 roku trafił do obozu jenieckiego na terenie III Rzeszy, gdzie w bardzo trudnych i uwłaczających godności ludzkiej warunkach, przetrwał do końca wojny.

 

Była w tej historii i odrobina słodyczy, ponieważ tam właśnie poznał swego najwierniejszego druha. Jak wielu rodaków, których koniec wojny zastał w upadającej Rzeszy, wspólnie postanowili nie wracać już do Polski i prosto z Niemiec wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych.

 

I tak właściwie zaczyna się głęboka tęsknota Piotra za Narwią, za rodziną, za domem; choć zapewne jej korzenie zdołały wrosnąć w tę emocjonalną glebę o wiele wcześniej.

 

O tęsknocie tej pisała nawet jedna z amerykańskich gazet przemysłowych.

 

Na przełomie 1954 i 1955 roku Piotr przykuł uwagę tamtejszych dziennikarzy wykonaną przez siebie trójwymiarową Bożonarodzeniową instalacją. Dzieło wystawiono do podziwiania w jednej z reprezentacyjnych sal największych zakładów telekomunikacyjnych XX-wiecznej Ameryki, gdzie wtedy pracował.

 

Zachowała się jeszcze fotografia z przełomu lat 40-tych i 50-tych, na której uwieczniono inne dokonanie Piotra – świąteczny ołtarzyk ze żłóbkiem, który stworzył jeszcze w Europie, podczas pobytu w obozie przesiedleńczym. Nadał mu wtedy wymowną nazwę: "Dwa światy - Betlejem i moja Ojczyzna".

 

Przy tym oto żłóbku w naszej kaplicy obozowej my tu na obczyźnie będziemy śpiewać nasze polskie kolędy, przypominając narodzenie Chrystusa Pana, i przenosząc się duszą, hen, do naszej zaśnieżonej ojczyzny - napisał jego kolega, który pod koniec 1950 roku przesłał zdjęcie jego narwiańskiej rodzinie.

 

Przez cały ten czas Piotr nie potrafił uwolnić się od tęsknoty za Polską i Narwią. Z Bayonne w New Jersey, a potem z pobliskiego Newark, do rodzinnych stron prowadziła droga dłuższa niż tysiące kilometrów — między Wschodem a Zachodem wznosiła się bowiem ściana nie do przebycia.

 

Dopiero śmierć Stalina stopniowo odwróciła ten niekorzystny wektor. Piotr nie zamierzał czekać na kolejną okazję. Kiedy pod koniec lat 50-tych udało mu się załatwić wszystkie formalności, z bijącym sercem przyjechał na nowojorskie lotnisko. W charakterystycznym kapeluszu i bezpretensjonalnym sack suit, w ogóle nie przypominał dawnego chłopaka z małego miasteczka na wschodzie Polski. Jednak krwią i duszą wciąż do niego przynależał.

 

Gdy tylko zajął miejsce w samolocie do Warszawy, spontanicznie sięgnął po kawałek kartki i coś do pisania. Znów poczuł ów nieodparty, niemożliwy do stłumienia wewnętrzny impuls – jego stan ducha musiał zostać wypowiedziany. 

 

I w tych właśnie okolicznościach powstaje jeden z dwóch zachowanych do dzisiaj dłuższych, nostalgicznych i autobiograficznych wierszy Piotra.

 

Tekst zamieszczamy poniżej, z zachowaniem oryginalnej pisowni.

 

[Bez tytułu]

 

Ja mamę kochaną

Chcę ujrzeć raz jeszcze

Nie widziałem przecież

Długich lat dwadzieścia.

 

Chcę ujrzeć Was bracia

I siostry me miłe

I pójść się pomodlić

Nad Ojca mogiłę.

 

Krewnych i sąsiadów

I przyjaciół tyle

Com z Wami przeżywał

Swej młodości chwile.

 

Nas wszystkich co sercem

Już bliscy jesteście

Za Wami stęskniony

Chcę ujrzeć Was wreszcie.

 

Posiedzieć na ganku

Swej rodzinnej chaty

Pomarzyć o szczęściu

Jak kiedyś, przed laty.

 

Posłuchać w noc późną

Melodii słowika

Szmeru płynącego

W pobliżu strumyka.

 

Posłuchać znów z rana

Świergotu jaskółek

Brzęczącej melodii

Pracowitych pszczółek.

 

I gdy jest pogodny

I słoneczny dzionek

Chcę usłyszeć jak śpiewa

Piosenkę skowronek.

 

Chcę przejść się nad rzeką

Tam wąską ścieżyną

Widzieć jak na tratwach

Flisacy tam płyną.

 

A w rzece chcę łowić

Na wędkę se ryby

Albo iść do lasu

Z koszykiem na grzyby.

 

W lesie się upajać

Zapachem żywicy

I napić się wody

Tam – zimnej – z krynicy.

 

Chcę znów iść gościńcem

Gdzie wierzby, topole,

Tu łąka, tu krzewy

Tu wzgórza i pole.

 

Na łące moc kwiatów

I barwnych motyli

A na polu wietrzyk

Żyta kłosy chyli.

 

A tam znów gdzie gęste

Są krzaki olszyny

Czerwone dojrzałe

Soczyste maliny.

 

I tam na rozdrożu

Gdzie krzyż stroi stary

Pozdrowić Cię Boże

Wdzięczny za te dary.

 

A kiedy już słońce

Za wzgórza się skryje

Mrok stary wieczoru

Tę ziemię spowije.

 

Przed obrazem Maryji

Pobożnie i szczerze

Uklęknowszy mówić

Wieczorne pacierze.

 

 

Prawdopodobnie parę lat później, choć z całą pewnością już na emigracji, pisze Piotr kolejny utwór, którego rękopis przetrwał do naszych czasów. "Moje bogactwo" to pełen nostalgii, rytmiczny i obrazowy, a także niemal sensoryczny, a jednocześnie bliski, pisany prostym, emocjonalnym, autentycznym językiem utwór, w formie "listu" do przyjaciela, z którym los zetknął w obozie jenieckim w Niemczech i związał na resztę życia.

 

Moje bogactwo

 

W rozmowach ty nieraz

Tak mówisz kolego

Wciąż tęsknię do Polski

Mam przecie do czego.

 

Że tam zostawiłeś

Bogactwo niemałe

Byłbyś mógł beztrosko

Przeżyć życie całe.

 

Wprawdzie się nie chwalisz

Nie mówisz mi tego

Jaki rodzaj był tam

Dobrobytu twego.

 

Właścicielem wielkiej

Posiadłości byłeś

Ten wielki dostatek

W Polsce zostawiłeś.

 

Lub może na wyższym

Urzędzie tam byłeś

Miałeś wielką gażę

Wszystko zostawiłeś.

 

Los srogi cię wygnał

Na tułaczkę rzucił

Abyś może nigdy

Do Polski nie wrócił.

 

Dziś gdy się znalazłeś

Tutaj w Ameryce

Pracujesz jako zwykły

Robotnik w fabryce.

 

I chociaż ci grosza

Wystarcza na życie

Zapomnieć o dawnym

Ciężko dobrobycie.

 

Kiedy cię tak słucham

Przyznam Ci się szczerze

Zaprzeczyć nie mogę

Choć może nie wierzę.

 

Bo przecie Cię w Polsce

Ja wcale nie znałem

Może nawet nigdy

Ciebie nie widziałem.

 

Lecz wiedz, że i ja też

Mój drogi kolego

Wciąż tęsknię do Polski

Mam przecie do czego.

 

I chociaż bogaczem

Ja w Polsce nie byłem

Ja wielkie bogactwo

W Polsce zostawiłem.

 

Posłuchaj opowiem

Kolego kochany

Pamiętasz te żytnie

I pszeniczne łany.

 

Gdzie wietrzyk kołysał

Urodzajne kłosy

Topole wysokie

Zda się pod niebiosy.

 

Szumią w wietrze liśćmi

Że słychać je z dala

Kukułka przelotnie

Siadła zakukała.

 

Poleciała dalej

Kukając se w locie

Na starej stodole

Bocian gdzieś klekoce.

 

Gościniec co ciągnie

Od miasta daleko

I most ten drewniany

Nad błękitną rzeką.

 

Gdzie wierzby płaczące

Listki swoje moczą

Gdzie żaby w noc letnią

Tam głośno rechoczą.

 

Me miasto rodzinne

Z lewej strony rzeki

Skąd zły los mię wyrwał

Rzucił w świat daleki.

 

Kościółek co w lipach

Ukrył swoje wieże

I dzwon ten dzwoniący

W wieczór na pacierze.

 

Te łąki kwieciste

Te bagna, kurhany

To bogactwo moje

Kolego kochany.

 

Te bory, te gaje

Te leśne wąwozy

Sosny, świerki buki

Dęby, białe brzozy.

 

I te gęste wrzosy

I dzikie powoje

To wszystko kolego

To bogactwo moje.

 

I słowik co nocą

Gdzieś w krzaku kaliny

Śpiewa i te inne

Te wszystkie ptaszyny.

 

Co misterne gniazdka

Na gałązkach wiją

I inne, co w polu

I na łące żyją.

 

Skowronek co z piosnką

Leci pod niebiosa

Na trawie w porannym

Słońcu lśniąca rosa.

 

Te srebrne kłębiaste

Lub rozwiane chmury

Ten cały przepiękny

Cud Boskiej natury.

 

I gwiazdy, co nocą

Nad Polską świeciły

Te wszystkie te cuda

Bogactwem mym były.

 

Gdybym chciał to wszystko

Opisać kolego

Chyba bym w stu tomach

Nie zmieścił Ci tego.

 

Co żem tam zostawił

I tęsknię do czego

Może mię zrozumieć

Nie umiesz kolego.

 

Ach! Tyle bogactwa

Ja tam w Polsce miałem

Bo wszystko, co polskie

Tak mocno kochałem.

 

Bo wszystko co polskie

Tak mi wszystko drogie

I dlatego nigdy

Zapomnieć nie mogę.

To życie rodzinne

To życie tak błogie.

 

I zawsze ten obraz

Przed oczy me wraca.

Choć tyle lat pędzę

Już życie tułacza.

 

Zdaje się, że słyszę

Matki słodkie słowa:

„Piotruś, zostaw pracę,

Kolacja gotowa”.

 

Zdaje się, że widzę

Mojej siostry twarz miłą,

Co ukryć nie może,

Co jej się zdarzyło.

 

I dumnie powiada

Że choć jeszcze mała

A już dzisiaj zupę

Sama gotowała.

 

Tu wśród sióstr

Powstaje żartobliwa zwada

Ja także potrafię

Najmłodsza powiada.

 

Ja smaczną Was zupą

Nakarmię do woli

Niech mi tylko mama

Gotować pozwoli.

 

A brat nasz najmłodszy

Co ma siedem lata

Biegnie jak do ojca

Najstarszego brata.

 

Opowiada szczerze

Swe dziecięce sprawy

Gdzie i z kim odbywał

On dzisiaj zabawy.

 

Choć ojciec zostawił

Sierotą to dziecię

Lecz nie musi on się

Zawsze smucić przecie.

 

Przy stole rozmowa

Wesoła, serdeczna

I dobrze smakuje

Siostry zupa mleczna.

 

I w takiej serdecznej

Miłej atmosferze

W mig się wypróżniają

Półmiski, talerze.

 

A potem na ganek

Siostra z mandoliną

Wychodzi i dźwięki

Melodyjne płyną.

 

A ja na gitarze

Mej siostrze wtóruję

Ktoś inny zaśpiewa

Człek szczęśliw się czuje.

 

A potem już cisza

Jeno późną nocą

Te srebrzyste gwiazdy

Nad Polską migocą.

 

Tak nieraz to we śnie

Widzę jak na jawie

Tam razem przebywam

Pracuję, się bawię.

 

Rozmawiam z mą matką

Rozmawiam z rodziną

A kiedy się ocknę

Łzy mi tylko płyną.

 

Więc mój przyjacielu

Rodaku, kolego

Czyż myślisz, że nie mam

Ja tęsknić do czego?

 

Czyż to, co tam miałem

Znajdę w obcym świecie?

Inni na obczyźnie

Czyż gdzieś to znajdziecie?

 

 

GALERIA PAMIĄTEK PO PIOTRZE SMOKTUNOWICZU

 

Unikalne świadectwo szkolne sprzed 100 lat, wystawione w szkole w Narwi, w roku szkolnym 1923/1924. Piotr był wtedy uczniem czwartej klasy. Na dole widnieją podpisy ówczesnego kierownika szkoły, Antoniego Piroga oraz wychowawcy klasowego, Antoniego Jaśkiewicza.

 

Prawdopodobnie jedyne zdjęcie wykonane w obozie jenieckim na terenie Rzeszy (luty, 1941). Piotr siedzi w środku. "Swoją fotografię w grupie kolegów przesyłam z niewoli swej, Rodzinie. Piotrek" - napisał na odwrocie.

 

Bożonarodzeniowy ołtarz ze żłóbkiem stworzony przez Piotra w obozie przesiedleńczym.

 

Wycinek z legendarnego pisma branżowego "Kearnygram" ukazującego się w amerykańskim New Jersey (wydanie ze stycznia 1955 roku). Artykuł opisuje, jak w ciągu kilku tygodni z kawałków kartonu, cienkiej folii i drutu "Pete" stworzył piękny trójwymiarowy obraz narodzin Chrystusa, który wystawiono do podziwiania w jednej z reprezentacyjnych sal fabryki.    

 

Koniec lat 50-tych. Piotr na warszawskim Okęciu podczas swojej pierwszej powojennej wizyty w Polsce.

 

Z mamą, Stefanią, nad rzeką Narew.

 

Z siostrami, siostrzenicami i Julią Popławską.

 

W okolicach rzeki Narew.

 

Zdjęcie rodzinne nad brzegami Narwi. Piotr w otoczeniu mamy Stefanii, swoich trzech sióstr (od lewej: Stanisława, Anna i po prawej Bronisława) oraz siostrzenic i siostrzeńców.

 

Z ówczesną narzeczoną, Julią Popławską, późniejszą wychowawczynią w narwiańskim przedszkolu.

 

Na Gnilicy przed rodzinnym domem z siostrami i znajomymi.

 

Portret Piotra pochodzący prawdopodobnie z lat 60-tych.

 

Listy pisane przez Piotra do siostry Bronisławy, z czasów gdy mieszkał jeszcze w Bayonne.

 

Kopia jednego z wierszy. Rękopisy też zachowały się, jednak na razie znajdują się poza Narwią.

 

Pani Joanna stale powraca do utworów pisanych przez wuja, przepełnionych tęsknotą i miłością do rodziny i Narwi. Osobiście uważamy, że nie są to tylko bezcenne świadectwa dziejów naszej miejscowości, ale również wiersze o pewnej wyraźnej wartości literackiej.

 

Ile jeszcze takich pereł tkwi w naszej Narwi i całej gminie Narew? Ile jeszcze znajdziemy takich oto wyjątkowych świadków minionego czasu i dokumentów lokalnej pamięci? Wiemy, a może raczej czujemy, że ludzie trzymają w domach przeróżne skarby, nawet jeśli nie przywiązują do nich większej wagi.

 

Niemniej jednak, każdego naszego czytelnika, każdego chętnego mieszkańca gminy Narew, który przechowuje historię swoich przodków, strzeże najrozmaitszych bogactw rodzinnych i chciałby je upublicznić w takiej formie, jaką na naszych łamach proponujemy, zapraszamy do nas: kontakt@widoknanarew.pl.