NEWSBLOG
TU WARTO ZAGLĄDAĆ
ZAPRASZAMY DO KONTAKTU
Jesteśmy otwarci na wszelkie sugestie, pomysły i współpracę. Jeśli coś ciekawego dzieje się w okolicy, o czym warto wiedzieć, napisz do nas:
Niezależny portal poświęcony życiu społeczno-kulturalnemu w gminie Narew © 2025
polityka PRYWATNOŚCI
kontakt@widoknanarew.pl
Thank you for being here
Danke, dass Sie hier sind
Дякую за те, що ви тут
Dziękujemy, że tu jesteś
Z jedną z najbardziej znanych Narwianek – Prezes Zarządu Banku Spółdzielczego w Narwi, liderką lokalnego sektora finansowego oraz osobą od dziesiątek lat zaangażowaną w życie społeczno-kulturalne gminy – rozmawiamy o czym tylko się da. A najwięcej o narwiańskim BS-ie, jego historii, osadzeniu w krajobrazie naszej miejscowości, o przeróżnych meandrach obracania lokalnym pieniądzem (szczególnie w dobie Internetu) i o potrzebie obecności placówki bankowej w gminie.
WNN: Minęło już ponad pięćdziesiąt lat od momentu, kiedy swoją karierę zawodową postanowiła Pani związać z narwiańskim bankiem...
Pani Prezes Olga Jakubowska: To było tak dawno… A zaczęło się dokładnie w 1972 roku. Jak przyszłam do pracy, bank funkcjonował już przy ulicy Dąbrowskiego 1, w tym właśnie niedużym, płaskim budynku, który zbudowano w połowie lat 50-tych. Wtedy pracowało paręnaście osób. Na tamte czasy była to całkiem liczna załoga.
A wcześniej gdzie mieścił się bank?
W wynajętym budynku mieszkalnym przy ulicy Bielskiej, należącym do Gminnej Spółdzielni Samopomoc Chłopska. Działała tam Gminna Kasa Spółdzielcza, założona dokładnie 13 czerwca 1950 roku.
Zresztą, nasz bank ma dłuższą historię, sięgającą 1929 roku, kiedy w Narwi powstało stowarzyszenie kredytowe "Kasa Stefczyka". Ale jego rozwój przerwała II wojna światowa i z tego okresu nie zachowały się żadne dokumenty źródłowe. Wszystko uległo zniszczeniu.
Zaczęła Pani pracę na krótko przed pożarem bóżnicy, zwanej w Narwi „szkołą żydowską”, która stała tuż obok banku.
Tak. Jak się spaliła, to po paru latach kupiliśmy ten teren i ogrodziliśmy z tej strony. Uznaliśmy, że potrzebujemy większej powierzchni, bo ta nasza dotychczasowa działka była taka skromna. W dodatku ten płaski, parterowy budynek, wciśnięty w tę małą działeczkę... Ale wtedy tak akurat budowano. W wielu miasteczkach i większych wsiach powstawały niemal identyczne budynki, budowane według tego samego wzorca. Weźmy na przykład Korycin – to może troszeczkę dalsza gmina, ale tam bank wyglądał identycznie.
I po spaleniu bóżnicy, zdaje się w 1979 roku, kupiliśmy tę działkę obok. W ten sposób zyskaliśmy miejsce na dobudowanie większego fragmentu, który oddano do użytku w 1982 roku.
W tym czasie sprawowała Pani już funkcję dyrektora Banku.
W 1978 roku zostałam dyrektorem, a dwa lata później Prezesem Zarządu i tak już zostało do dzisiaj. Mieliśmy wtedy mnóstwo członków i sporo klientów. Teraz jest mniej, bo jednak to rolnik jest naszym głównym klientem. A na przestrzeni ostatnich 20-30 lat wiele się w tym obszarze zmieniło. Może powierzchnia użytkowanych gruntów rolnych nie uległa wielkim zmianom, ale liczba rolników znacznie spadła. Chociaż ci, którzy pozostali, to dzisiaj przede wszystkim właściciele dużych gospodarstw rolnych.
Rolnik wciąż jest aż tak ważnym klientem?
Nasz klient to nie tylko rolnik, to również średni i mały przedsiębiorca. Ale my jesteśmy akurat na takim terenie, gdzie wśród klientów przeważają rolnicy. Jeśli jest ich mniej, generujemy mniejsze obroty, a to dalej rzutuje na wyniki uzyskiwane przez bank.
Przyglądając się historii bankowości w Narwi, tutejszy BS przeszedł długą drogę. Przetrwał też – i to bez większych perturbacji – burzliwe czasy transformacji systemowej, kiedy wiele banków spółdzielczych nie poradziło sobie z wszechwładną presją urynkowienia.
Tak. Po 1989 roku bank w Narwi, podobnie jak inne banki spółdzielcze, stał się jednostką działającą na zasadach pełnej samodzielności prawnej i ekonomicznej. A ponieważ wprowadzenie gospodarki rynkowej i zmiana zasad gospodarowania spowodowały problemy z wypłacalnością niektórych banków spółdzielczych, w okresie tym doszło do wielu upadłości i połączeń BS-ów, w wyniku czego ich liczba znacząco się zmniejszyła. Przykładowo, w 1993 roku na terenie kraju funkcjonowało około 1600 banków spółdzielczych, a w 1999 roku było ich już zaledwie 780. Dzisiaj zostało niespełna 500.
Nam przez trudny okres transformacji udało się przejść bez kłopotów, głównie dzięki doświadczeniu załogi i samorządu bankowego oraz naszym lojalnym klientom. Zdobytą wiedzę oraz doświadczenia tego okresu potrafiliśmy dalej owocnie wykorzystać w nowych warunkach gospodarki rynkowej.
Pierwsza połowa lat 50-tych. W tym oto wynajętym budynku mieszkalnym, usytuowanym nieopodal kościoła przy ulicy Bielskiej, mieściła się Gminna Kasa Spółdzielcza. (Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Pani Olgi Jakubowskiej).
A to już ulica Dąbrowskiego 1. Ten niewielki budynek wzniesiono w połowie lat 50-tych, gdzie od 1956 roku placówka funkcjonowała już jako Bank Spółdzielczy. (Fotografia ze zbiorów Narwiańskiego Ośrodka Kultury).
Pod koniec lat 70-tych Bank zainwestował w działkę obok, która pozostała po zdewastowanej w pożarze byłej synagodze, Bibliotece i Kinie. Następnie budynek przeszedł istotną rozbudowę i rewitalizację. (Fotografia ze zbiorów Narwiańskiego Ośrodka Kultury).
Zespół narwiańskich bankowców w 1973 roku. Od lewej stoją: Hanna Gacuta, Walentyna Wasiluk, ówczesny dyrektor Banku - Loliusz Wasiluk, Helena Romańska, Walentyna Niczyporuk i Aleksandra Poskrobko. Przy biurku siedzą (od lewej): Wiera Kuprianowicz i Olga Jakubowska. (Zdjęcie udostępnione dzięki uprzejmości Pani Olgi Jakubowskiej).
Na jakim terenie działa obecnie narwiański BS?
Wcześniej działaliśmy tylko na terenie powiatu hajnowskiego, ale potem okazało się, że mamy też klientów z sąsiednich powiatów, którzy chcą mieć u nas jakieś rachunki lub korzystać z naszych usług. Czyli troszeczkę powiększyliśmy sobie ten zasięg.
A czy ktoś, powiedzmy, mieszkający w innych częściach kraju, mógłby skorzystać z usług banku w Narwi?
Rachunek oszczędnościowy może u nas założyć każdy. Jeżeli jednak chodzi o rachunek kredytowy, to statut nam już na to nie pozwala. W tym zakresie koncentrujemy się na obsłudze lokalnej społeczności i – oprócz powiatu hajnowskiego – obsługujemy jeszcze sąsiednie powiaty: bielski i białostocki. Klienci z tych terenów mają prawo korzystać z pełnej oferty banku.
Natomiast co do klientów spoza tego terenu – zaciągnięcie kredytu nie wchodzi w grę. Nie mamy aż takiej kadry, żeby dokładnie prześwietlić osobę mieszkającą na drugim końcu kraju pod kątem posiadania przez nią zdolności kredytowej. Ale nawet jeśli zakładalibyśmy komukolwiek rachunek bankowy, trzeba byłoby wziąć pod uwagę takie kwestie, jak zagrożenia związane z finansowaniem terroryzmu czy praniem brudnych pieniędzy. Wszystkich klientów musimy ocenić pod każdym względem, zwrócić uwagę na rodzaj przelewów (zagraniczne czy krajowe), wielkość kwot, dokonywane ruchy i to prześwietlenie musi być bardzo dokładne.
Bank naprawdę musi aż tak wiele wiedzieć o swoich klientach?
To jest właśnie ta przewaga konkurencyjna banków spółdzielczych, że działają lokalnie i mogą lepiej poznać swoich klientów. Chodzi głównie o ryzyko związane ze spłacalnością kredytów. Bo jeśli porównamy wskaźniki dotyczące zagrożonych kredytów w bankach spółdzielczych i komercyjnych, to okazuje się, że duże banki komercyjne mają wyraźnie większe zaległości. A to dlatego, że my znamy swoich klientów, łącznie z rodzinami, a nawet cały ich przekrój pokoleniowy.
Klientów nie odstrasza ten relatywny brak anonimowości?
Nie. Poza tym, istnieje ochrona danych osobowych. Mamy RODO i jesteśmy do tych gwarancji zobligowani. Aby dokładnie ocenić zdolność kredytową klienta, musimy go poznać, musimy znać nawet jego prywatne sprawy, które nie mogą zostać pominięte w ocenie. To wszystko ma swoje uzasadnione znaczenie.
Czy oprócz „lokalności” są jeszcze jakieś ważne różnice pomiędzy bankami spółdzielczymi a tymi dużymi, komercyjnymi?
Chodzi głównie o ten wymiar lokalnej działalności, obsługę określonego terenu i znajomość klienta. Bo jeżeli weźmiemy pod uwagę zakres usług, to nasza oferta niczym nie różni się od oferty banków komercyjnych –oferujemy dokładnie te same usługi.
Taką różnicą jest też to, że banki komercyjne działają w formie spółek akcyjnych, niekiedy z udziałem Skarbu Państwa, stąd wyposażone są w duże kapitały, obsługują "dużych" klientów i dlatego mają znaczną przewagę technologiczną. W bankach spółdzielczych ta technologia nie jest jeszcze tak rozwinięta. Mamy mniejszy kapitał i mniejsze fundusze, a te wszelkie usługi i technologie są dzisiaj bardzo wymagające finansowo. Informatyka, jakby nie patrzeć, kosztuje krocie. I jeszcze dochodzi do tego kwestia bezpieczeństwa cyfrowego.
To może porozmawiajmy chwilę o tej technologii, która w tak krótkim czasie zmieniła świat. Czy Pani zdaniem Internet ułatwił czy raczej utrudnił funkcjonowanie banków?
Wydaje mi się, że bankowość jest dzisiaj bardziej wymagająca, niż w czasach sprzed Internetu. Kwestie techniczne są teraz kluczowe, a żaden z banków nie może obyć się bez wykwalifikowanego informatyka. Te wszystkie procesy i systemy są naprawdę bardzo skomplikowane. I, jak już wspomniałam, pojawia się przede wszystkim problem cyberbezpieczeństwa, o którym tak wiele się dzisiaj mówi. Postęp techniczny idzie naprzód, wszystko musi być stale aktualizowane, a my musimy być cały czas przygotowani na wszelkie ewentualności.
Zwłaszcza, że 17 stycznia weszło w życie ważne rozporządzenie Parlamentu Europejskiego w sprawie operacyjnej odporności cyfrowej sektora finansowego. Jesteśmy na to przygotowani, bo akurat mamy już przyjęte te wszystkie regulacje w zakresie aktualnych standardów zabezpieczeń. A ponieważ jesteśmy zrzeszeni w Banku Polskiej Spółdzielczości SA, tam też przygotowano wiele takich produktów zrzeszeniowych. Nasz system informatyczny jest weryfikowany pod kątem odporności, żeby chronić go przed intruzami, którzy mogą się do niego wkraść i pobrać na przykład dane osobowe naszych klientów albo zablokować nam dostęp do systemu. Zresztą, nie dotyczy to tylko samych banków spółdzielczych, ale całego systemu krajowego. Czuwa nad tym również Komisja Nadzoru Finansowego, gdzie powołano specjalny zespół ds. cyberbezpieczeństwa, żeby w całym sektorze bankowości było bezpiecznie.
I my tutaj w gminie, dzięki tym wszystkim działaniom, możemy rzecz jasna, spać z naszymi pieniążkami spokojnie?
Oczywiście. W naszym banku środki klientów są bezpieczne i na pewno nic im nie grozi.
A czy mieszkańcy gminy Narew chętnie korzystają z bankowości internetowej i mobilnej? Jak silny jest tutaj ten trend?
Na pewno usługi bankowe konsekwentnie przemieszczają się do świata cyfrowego. W tej sferze mamy do czynienia z ogromnym postępem technologicznym, szczególnie w obszarze mobilnym, gdzie klienci mają natychmiastowy dostęp do banku w swoim telefonie.
Obecnie udział obrotów bezgotówkowych (karty płatnicze, internet banking, w tym banking mobilny i BLIK) w obrotach ogółem wynosi u nas 65%. To nie jest mało, a transakcje bezgotówkowe z każdym rokiem rosną. W przypadku większych klientów, szczególnie tych prowadzących działalność gospodarczą, są to w całości rozliczenia bezgotówkowe. Natomiast osoby fizyczne, klienci detaliczni – tu częściej mamy do czynienia z obrotem gotówkowym. Ale na to zawsze jesteśmy przygotowani, bo kasa funkcjonuje cały czas, podobnie bankomat, więc z pobraniem gotówki nie ma u nas żadnego problemu.
Jednak w skali globalnej zauważamy tendencję do stopniowej likwidacji tradycyjnych form płatności. Coraz częściej mówi się o tym, że banki narodowe w różnych krajach zakończą erę pieniądza fizycznego i wprowadzą waluty cyfrowe. Gdzieniegdzie stale obniżane są limity płatności gotówkowych. Są też takie miejsca, jak Skandynawia, gdzie gotówka praktycznie wychodzi z użycia. Jedni mówią, że tego wymaga dalszy postęp, a inni widzą w tym zagrożenie dla naszej wolności. Jak Pani, jako osoba tak doświadczona zawodowo w sektorze bankowym, postrzega tą tendencję?
Myślę, że całkowita likwidacja gotówki nam nie grozi, że jednak ten pieniądz fizyczny zostanie, a ludzie będą mieć wybór. Część osób, szczególnie osób starszych i ludzi urodzonych w latach 50-tych i 60-tych, jest przywiązana do takiej formy pieniądza. Ale nawet jeśli mówimy teraz o przyszłości, o młodym pokoleniu, to jednak wydaje mi się, że te bilety Narodowego Banku Polskiego będą w obrocie. I chociaż ich udział będzie mniejszy, nie sądzę, żeby całkowicie z nich zrezygnowano.
Chociaż ja też, powiem szczerze, jakoś przyzwyczaiłam się do płatności elektronicznych. I teraz na przykład, mamy tę Wielką Orkiestrę, podchodzą dzieci, a ja się przyłapuję na tym, że nie mam przy sobie gotówki! Ale starsza grupa, która zbierała datki, była wyposażona w elektroniczny system, więc można było oczywiście zasilić zbiórkę jakąś kwotą.
Bankom chyba jednak powinno zależeć na rozwoju transakcji bezgotówkowych?
To na pewno leży w interesie bankowości. Ale zabezpieczenie tego wszystkiego też kosztuje, bo my również za bardzo na tych kartach i transakcjach nie zarabiamy. Chociaż z drugiej strony, obrót gotówkowy może być bardziej kosztowny, chociażby ze względu na to, że musimy przywieźć tą gotówkę, zabezpieczyć ją. Następnie mamy bankomat, obsługę tych wszystkich rozliczeń… Tak czy inaczej, za wszystko trzeba płacić.
W narwiańskim Banku Spółdzielczym Pani Olga Jakubowska pracuje od 1972 roku. W 1978 roku objęła funkcję dyrektora, a w 1980 roku została Prezesem Zarządu. Od tamtej pory nieprzerwanie pełni tę rolę.
– Naszą misją jest świadczenie kompleksowych, profesjonalnych i efektywnych usług finansowych na rynku lokalnym w sposób zapewniający potrzeby członków Banku, pozostałych klientów detalicznych, rolników, małych i średnich przedsiębiorstw zamieszkujących lub prowadzących działalność gospodarczą na terenie działania Banku, jednostek samorządu terytorialnego, jak również podejmowanie i wspieranie inicjatyw, w tym społecznych i kulturalnych, mających na celu promowanie środowisk lokalnych, w których działają – podkreśla Pani Prezes.
Z jakich usług i produktów bankowych najczęściej korzystają mieszkańcy naszej gminy? Dostrzega tu Pani coś osobliwego?
Nie. Klienci zakładają głównie rachunki bieżące. A drugi obszar to kredyty, bo na nich przede wszystkim zarabiamy.
Oferta kredytowa w BS-ach jest bardziej atrakcyjna niż w bankach komercyjnych?
Na pewno głębiej wchodzimy w lokalność. Znamy naszych klientów, ryzyko jest niższe, więc możemy sobie pozwolić na mniejszą marżę. Dlatego te kredyty są troszeczkę tańsze. A mamy porównanie, bo przychodzą do nas klienci, którzy mają rachunek w banku komercyjnym i u nas. Żeby zachęcić klienta możemy też negocjować oprocentowanie. Jednak ta atrakcyjność dla klienta wynika głównie z niższego oprocentowania.
Ile osób zatrudnia Bank w Narwi?
Jedenaście.
To dużo czy mało?
Bardzo mało. Jesteśmy niedużym bankiem. Jednak ważnym wskaźnikiem jest tu też suma bilansowa. Ubiegły rok zakończyliśmy na kwocie 80 mln zł, a to sytuuje nas w tych niższych grupach zrzeszonych w Banku Polskiej Spółdzielczości SA.
To chyba niewiele zmienia, bo w małych bankach też można nabywać cennego doświadczenia bankowego. Jakie zatem trzeba mieć kompetencje, umiejętności i predyspozycje, żeby pracować w takim banku, jak np. narwiański BS?
Przede wszystkim odpowiednie wykształcenie oraz wystarczającą znajomość obsługi komputera w zakresie wszystkich tych systemów operacyjnych. Również takie cechy, jak dokładność, bo to jest jednak kwestia cyfr. I w końcu umiejętności interpersonalne, takie jak nawiązywanie kontaktu z ludźmi. Chociaż to zależy na jakim stanowisku pracujemy, czy akurat przy bezpośredniej obsłudze klienta, czy na zapleczu, gdzie bardziej liczą się cyfry. W tym drugim przypadku bardziej istotna będzie kwestia dokładności.
Jakie znaczenie, Pani zdaniem, ma obecność instytucji bankowej dla mniejszych, takich jak Narew, miejscowości?
Myślę, że duże. Głównie dlatego, że mieszkańcy mają dostęp do usług finansowych. Można przyjść i osobiście zadbać o swoje finanse, np. uregulować rachunki. Bo jednak część mieszkańców nie skorzysta z internet banking i nie obsłuży w ten sposób swoich należności czy też różnego rodzaju zobowiązań związanych z prowadzeniem gospodarstwa domowego. Klienci mogą przyjść sami. Odległość też nie jest duża.
Poza tym, troszeczkę włączamy się w sprawy społeczno-gospodarcze, czy może bardziej w inicjatywy kulturalne, sportowe i edukacyjne. Na wsparcie tego typu inicjatyw wydaliśmy w roku ubiegłym 36 tys. zł. A wspieranie takiej działalności na terenie funkcjonowania banku spółdzielczego to też nasza ważna misja. Staramy się więc wspomóc każdego, kto sygnalizuje jakieś potrzeby, kto rozwija jakąś działalność społeczną, kulturalną, czy sportową. Nie są to może jakieś duże kwoty, ale w ostatecznym rozrachunku może się zebrać całkiem pokaźna suma. I to nas przede wszystkim cieszy. A ponieważ wynik za ubiegły rok mamy dobry, na wsparcie spraw społecznych w roku bieżącym planujemy przeznaczyć większą kwotę.
Patrząc na panoramę wydarzeń kulturalnych w gminie Narew, chyba nie ma takiego, którego Bank Spółdzielczy by nie wspierał. Weźmy na przykład te, organizowane przez Narwiański Ośrodek Kultury, czy Gminną Bibliotekę Publiczną...
Jest jeszcze szkoła. Są harcerze, którzy dosyć aktywnie działają na naszym terenie. Chociaż na pewno nie na wszystkie potrzeby jesteśmy w stanie odpowiedzieć, jakkolwiek staramy się.
Zatem można powiedzieć, że istota spółdzielczości bankowej tkwi w łączeniu celów ekonomicznych z tymi społecznymi, mocno osadzonymi w lokalnych realiach?
Tak, ale żeby wspierać jakikolwiek cel społeczny, musimy przede wszystkim zarobić. Dlatego ten cel gospodarczy jest tutaj kluczowy. Cele społeczne mamy wpisane w statucie, chociaż w grę wchodzi tu tylko teren działania banku.
Czyli powiat bielski i białostocki też?
Oczywiście. Ale skupiamy się na powiecie hajnowskim, a szczególnie na gminie Narew, czyli na tym, co jest nam najbliższe. Miejscowości w powiecie hajnowskim też mają swoje gminy i bardziej ciążą ku bankom działającym w ich okolicy.
Narwiański BS zapuścił korzenie na ulicy Dąbrowskiego. Aktualnie budynek Banku wygląda tak. Czyli estetycznie i nowocześnie.
To jedna z blisko pięciuset tego rodzaju placówek, działających na terenie całego kraju.
Obecnie funkcjonuje dwuszczeblowa struktura bankowości spółdzielczej, obejmująca – oprócz banków spółdzielczych – tzw. banki zrzeszające. Bank w Narwi jest zrzeszony z najliczniejszą grupą BS-ów, czyli Bankiem Polskiej Spółdzielczości SA z siedzibą w Warszawie.
Jest Pani rodowitą Narwianką. Od zawsze mieszka Pani w Narwi i z tego tytułu ma też okazję obserwować rozwój naszej miejscowości w dłuższym odcinku czasowym. Jak Pani ocenia te kilka długich dziesiątków lat? Co się Pani zdaniem w tym szerokim, społecznym wymiarze zmieniło w Narwi?
Zwrócę uwagę przede wszystkim na rozwój gospodarczy. Dzięki temu, że prosperowały tu i wciąż prosperują takie przedsiębiorstwa jak Pronar, dzięki temu, że były inwestycje, że te firmy rozwijały się – to wszystko nie pozostało bez wpływu na tę zupełnie wizualną stronę Narwi. Widać ogromną zmianę w wyglądzie miejscowości. Kiedy wjeżdżamy z każdej strony, to wszystko naprawdę bardzo ładnie i estetycznie wygląda.
Poza tym, dzięki tym firmom są tu miejsca pracy. A my to szczególnie doceniamy, bo jako bank na tym korzystamy. Jeśli ktoś pracuje, ma rachunek bankowy i posiada środki, to może coś sobie zaplanować, skorzystać z oferty pożyczkowej, wziąć na przykład pożyczkę na budowę domu lub ewentualnie podjąć działalność gospodarczą. Dlatego trzeba się cieszyć, że na przestrzeni tych trzydziestu lat powstały te podmioty i rozwijały się, korzystając również troszeczkę z naszego wsparcia kredytowego. Rozwój gospodarczy oceniam naprawdę pozytywnie.
Jeżeli chodzi o taką jakość życia, to jakoś nie odczuwam, żeby czegoś nam tu bardzo brakowało. Dzisiaj ludzie są mobilni, mają auta, mogą wszędzie dojechać. A skoro już mowa o transporcie, to ludzie, którzy nie są zmotoryzowani, wciąż napotykają problemy. To nie jest oczywiście jakiś problem typowy dla Narwi, bo w skali całego kraju likwidowane są połączenia autobusowe. Ale u nas na przykład do Bielska Podlaskiego nie jeżdżą już chyba żadne autobusy...
Od listopada 2024 nic nie jeździ z powodu nieopłacalności tych połączeń. Może trzeba nam zacieśnić więzi z Bielskiem? Popyt wymusi odpowiednią podaż. Czy to jednak ma jakiś sens?
No właśnie. Jak człowiek ma samochód, to wtedy nie ma problemu. Wsiada, jedzie i załatwia swoje sprawy. Chociaż wiele z tych rzeczy da się już załatwić elektronicznie, bez wychodzenia z domu.
Niedawno zaczął się Nowy Rok 2025. Wprawdzie minął już cały miesiąc, ale wciąż pozostało jedenaście następnych. Czego życzyłaby Pani naszym Czytelnikom i mieszkańcom całej gminy?
Życzę wszystkiego dobrego! Chcę podziękować za lojalność i dotychczasową współpracę. W imieniu Rady Nadzorczej, Zarządu, Załogi i swoim własnym życzę, aby rok 2025 był jeszcze lepszy od poprzedniego, żeby w skali świata skończyły się wojny, bo wtedy nam wszystkim będzie żyło się lepiej. Życzę realizacji marzeń, planów i osiągnięcia dobrych wyników finansowych!
Bardzo dziękujemy za rozmowę.
* * *